Najkrótsza droga do Bośni prowadzi przez Węgry i Chorwację. Na Węgrzech byliśmy tylko przejazdem i wypadł nam tam nocleg. Pogoda nie dopisywała, chociaż wieczorem przestało siąpić.
Następnego dnia, zaraz po przekroczeniu granicy, wydarzyła się rzecz niewiarygodna.
Chmury rozstąpiły się, promienie słoneczne uderzyły w plastikową plandekę, a w samochodzie zrobiło się nie do wytrzymania. Czym prędzej zjechaliśmy do napotkanej cerkiewki i zrzuciliśmy miękki dach. Można powiedzieć, że w tym momencie zaczęły się dla nas prawdziwe wakacje. Słonko zaczęło przypalać nasze ciała, prędkość spadła do minimum, a widoki zaczęły być odprężające. Na ustach pojawiły się wredne uśmieszki. No bo w Polsce pada i zimno, a tam brzoskwinie gniją na trawie! Chwilę później przejechaliśmy przez kukurydziany szpaler i znaleźliśmy się w Toskanii. Winnice po horyzont, na błękitnym niebie ani jednej chmurki i totalnie pusto. Pokręciliśmy się po okolicy z największą przyjemnością.
Czymże jednak byłoby zwiedzanie i poznawanie kultury bez jedzenia. A jak już jeść to coś dobrego i lokalnego. Przed wyjazdem trafiłem na ślad restauracji, która wyglądała całkiem zacnie. Postanowiliśmy ją odwiedzić i sprawdzić ile wart jest PR internetowy. Knajpka okazała się być także winiarnią, a sala restauracyjna znajdowała się w podziemiach.
Kelner polecił nam zupę rybną, stawiając przy tym dwa warunki: zamawiamy dla dwóch osób i czekamy pół godziny. Trochę to dziwne, bo knajpa była pusta, ale ok. Wolny czas przeznaczyliśmy na zakup wina, w sklepiku „przez ścianę”.
Ze sklepu wyszliśmy oczywiście zachwyceni, a naszą uwagę przykuła operacja przy palenisku… i wszystko stało się jasne. Obsługa przygotowuje zupę w kociołku na palenisku. Porcja oczywiście nie do przejedzenia, tym bardziej, że w zestawie jest domowy makaron i wiejski chleb.
Najedzeni i zrelaksowani, niechętnie opuściliśmy chłodne piwnice. Mieliśmy jednak w planach zwiedzanie najmłodszego europejskiego Państwa – Liberlandu
Niestety ogłoszono tam stan wojenny, wjazd jest ogrodzony, a dostępu pilnuje chorwacki radiowóz 🙁
No i nici z wyjątkowej naklejki na klapę…
Liberland na mapie: