Poza kontekstem historycznym, Sarajewo to także świetne miejsce na przerwę w podróży.
Można tam odpocząć, wynająć tanią kwaterę ze świetnym widokiem, zjeść coś dobrego, pospacerować, a wieczorem napić się piwa w miłej atmosferze.
Najważniejsze, to pozbyć się samochodu. Wbrew pozorom nie koniecznie musi to być takie proste. W ścisłym centrum miejsc jest niewiele i najlepiej od razu szukać parkingu strzeżonego. Potem jest już z górki. Idziemy na główny bazar Baščaršija i w Ćevabdžinicy Željo 2 zamawiamy Ćevapčići. Zdaję sobie sprawę, że knajpa polecana jest przez wszystkich, ale zwyczajnie jest świetna. Mają duży ruch i wszystko jest super smaczne.
Obiad u Serba zjedzony, więc wypada skorzystać z osławionego bałkańskiego tygla. Idziemy za róg na deser, przebierając w szerokiej ofercie boszniackich słodyczy. Baklava pachnąca orzechami i ociekająca miodem to zdecydowanie dobry wybór. Do tego kawa po turecku i mamy komplet 🙂
Na wyjazdach trzeba myśleć zawczasu o kolejnym dniu. W innym wypadku na śniadanie można zjeść co najwyżej jagody i popić je wodą zebraną z liści okolicznych drzew. Kolejny nocleg planujemy już w górach dlatego nasze kroki kierujemy do hali targowej Markale, gdzie możemy zaopatrzyć się w wędliny (charakterystyczne dojrzewające) różne rodzaje serów (najczęściej w klimacie fety) i zasadniczo wszystko co wymaga lodówki.
Do hali Markale wchodzimy od frontu, jednak wychodzimy z drugiej strony. Dzięki temu trafiamy na klasyczny kolorowy bazar. Usytuowany jest on przy głównej ulicy, w związku z czym panuje tam klasyczny miejski gwar. Ceny nie zawsze są atrakcyjne jednak zdolności negocjacyjne potrafią sprowadzić je do poziomu akceptowalnego. Zyskujemy natomiast bezpośredni kontakt z ludźmi ( w supermarkecie wystarczy kiwnąć głową i przyłożyć kartę) i uruchamiamy zmysły. Zapach świeżej papryki i dojrzałych brzoskwiń skutecznie podrażnia zmysł powonienia. Warzywa i owoce wyeksponowane na efektownych piramidkach nie pozwalają oderwać od nich oczu. Tymczasem rozmowy klientów ze sprzedawcami wdzierają się do naszych uszu i pochłaniają naszą uwagę, mimo iż większości z nich nie rozumiemy. Zwyczajnie warto się tam wybrać, choćby dla samej atmosfery.
Na tyłach bazaru znajduje się sklep z kawą lub jak kto woli kawiarnia. Właściciel prowadzi mały, ale prężnie działający biznes. W środku znajdują się dwa stoliczki, gdzie można usiąść. Większość klientów stanowią jednak okoliczni sprzedawcy. Właściciel przygotowuje kolejne kawy i biega z nimi między straganami. W wolnych chwilach mieli świeże ziarna w efektownej wiekowej maszynie, a następnie za pomocą szufelki napełnia firmowe torebki. Panuje tam niepowtarzalny klimat, jednak miłośnicy popularnej kawy z syrenką, niech nawet tego nie czytają 😉
Napisałem wcześniej, że po zaparkowaniu samochodu będzie już z górki. Zasadniczo tak, pod warunkiem, że spacerujemy w granicach centrum miasta. Bardziej ambitne zwiedzanie wymaga wdrapywania się na okoliczne wzgórza i gubienia się w sieci wąskich uliczek. Wszelkie związane z tym trudy mogą wynagrodzić liczne punkty widokowe.
Wieczorem, po zakończeniu miejskiego trekkingu, szukamy knajpy na kolację przy piwie. Prawidłowy adres to Franjevačka 15 . Znajduje się tam restauracja – pub usytuowany w budynku browaru. Po wejściu do środka przecierałem oczy ze zdumienia. Miejsce jest jakby z innej bajki. Znajduje się blisko centrum, ale po drugiej stronie rzeki, w szemranej dzielnicy. Wewnątrz czekają na nas dwa piętra wykończone w drewnie, a na każdym z nich osobny bar. Do tego można trafić muzyczkę na żywo. Piwnica HS – pozycja obowiązkowa.
Sarajewo na mapie:
Galeria zdjęć z naszego wyjazdu: